Z branżą filmową, także za granicą, związana jesteś od dawna. Czy znając ją od kuchni, dostrzegasz różnicę w podejściu do kobiet kiedyś i teraz, już kilka lat od umocnienia się ruchu #MeToo?

Oczywiście widzę różnicę, szczególnie w stolicy światowej kinematografii, czyli w Hollywood. Mam poczucie, że kobiety przestały się bać rozmowy o swoich doświadczeniach i nadużyciach. Zauważmy też, że kiedy jedna kobieta zaczęła mówić o krzywdach, jakie ją spotkały, dostawała wsparcie od innej, która potwierdzała jej zeznania. Kobiety zaczęły czuć, że nie są w tym same.

Zostałaś kiedyś gorzej potraktowana na castingu lub na planie filmowym ze względu na swoją płeć?

Na początku drogi zawodowej moja młodość i pozytywne nastawienie do świata były traktowane z lekką dozą naiwności. Wiedziałam, że ten zawód wymaga wrażliwości i ogromnej siły. Ostatnio w moich social mediach poruszyłam temat zdrobnień kobiecego imienia w sytuacji zawodowej. Madziu, Oleńko, Kasiu… Przez to zawsze czułam się ustawiana w jakimś szeregu, abym stała się miła, dobra, poprawna. Oczywiście, co kto lubi. Ja jednak wolę konkret i profesjonalne partnerskie relacje.

Razem z aktorką Olgą Bołądź i Jowitą Radzińską założyłaś Fundację Gerlsy, która wspiera kobiety oraz bliskie im tematy. Macie na koncie m.in. warsztaty Kreatywna Randka, a także film Alicja i Żabka. Jak z perspektywy czasu oceniasz Wasze działania?

Jestem niezwykle dumna z naszej pracy, gdyż wszystko stworzyłyśmy same i wciąż się rozwijamy. Fundacja daje mi przestrzeń na kreatywność, o której zawsze marzyłam oraz ogromne doświadczenie biznesowe. Dzięki współpracy z dziewczynami zdobywam nowe kompetencje. Przed nami bardzo intensywny rok działania na rzecz kobiet, m.in. tworzenie kobiecych historii na ekranie. Nasze relacje oparte są na przyjaźni, szczerości i zaufaniu. Uczymy się tego każdego dnia. Jesteśmy na siebie uważne. Po prostu dbamy o siebie nawzajem. Jestem wzruszona, że mogę być częścią fundacji i mieć obok siebie tak wyjątkowe kobiety.

Jakich kobiecych ról jest, Twoim zdaniem, za mało w kinie?

Marzy mi się, aby w kinie były łamane kobiece stereotypy, chociażby wizerunek „matki Polki”. Chciałabym, żeby kobieta nie była definiowana przez swoją funkcję w rodzinie: matka, żona, kochanka. Nie musimy uświęcać jej wyborów, tylko poznać powody, by zrozumieć jej skomplikowaną kobiecą naturę. Kino bardzo się zmienia i takich filmów jest coraz więcej.

Jest jakaś kobieca kreacja, która Cię szczególne poruszyła lub zainspirowała?

Nie zapomnę nigdy filmu, który zobaczyłam na festiwalu Off Camera w Krakowie. Było to skandynawskie kino: Królowa kier, film wyreżyserowany przez niezwykłą kobietę May el-Toukhy, z główną rolą kobiecą Trine Dyrholm. To kino moralnego niepokoju, które przypiera widza do ściany. Bardzo wam polecam!

A jaką kobietę chciałabyś zagrać?

Chciałabym zagrać kobietę, która odzyskuje swój głos, swoją tożsamość, swoją siłę. Bo siła jest kobietą.

Kilka lat temu wydałaś książkę Wszystko albo nic. #jakPolaNegri", w której przybliżasz sylwetkę tej legendarnej aktorki. Czego nauczyła Cię Twoja bohaterka?

Pola Negri swoim postępowaniem niewątpliwie pokazywała, że trzeba mieć wielkie marzenia. Nie bała się podejmować radykalnych decyzji, które nie były akceptowane społecznie. Jej historia z pewnością była dla mnie inspiracją do wyruszenia w podróż do mitycznego Hollywood, do poznania tej drogi. Jest jedyną Polką, której nazwisko widnieje w hollywoodzkiej Alei Gwiazd, mimo to w życiu osobistym nie była szczęśliwa. Chciałam zbadać, czy za sukces zawodowy trzeba zapłacić taką cenę.

Czy jest jakaś inna słynna kobieca postać, której sylwetka powinna zostać, według Ciebie, przybliżona widzom?

Jestem bardzo zaczytana w historii polskiej aktorki filmowej i teatralnej – Iny Benity. Uważano, że zginęła podczas powstania warszawskiego. Najnowsze dowody wskazują jednak na to, że przez Niemcy, a później Francję dostała się do Ameryki. Jej życiorys jest niezwykle dramatyczny.

Czego nauczyły Cię kobiety, którymi otaczasz się w swoim życiu, jak mama czy siostra?

Mama zaszczepiła we mnie wolę walki. Zawsze mi powtarza: „Kto jak nie ty?”. Jest dla mnie niezwykłym przykładem na trwanie w niepoddawaniu się. Siostra jest moim wzorem realizowania wielkich marzeń. To ona wyobrażała sobie życie w słonecznej Kalifornii i jako doktor chemii dostała tam propozycję pracy. Zawalczyła o swoje marzenia i wyjechała.

Od kilku lat jesteś mamą. Czy Twoja definicja kobiecości bardzo się zmieniła, od kiedy wychowujesz syna?

Myślę, że kobiece ciało jest niezwykłe. Daje życie. Odkąd jestem mamą, zaprzyjaźniłam się ze swoim ciałem. Nabrałam do niego szacunku. Kobiecość zyskała inny wymiar: wyjątkowej siły, odpowiedzialności, cierpliwości i ogromu bezwarunkowej miłości.

Wsparłaś Ogólnopolski Strajk Kobiet i protesty, które na wielką skalę wybuchły jesienią zeszłego roku. Co wtedy czułaś?

Czułam ogromną niezgodę na to, że kobiety nie mają głosu i wyboru, że ktoś chce za nie podejmować tak ważne decyzje oraz zmuszać je do heroizmu. Bez prawa do wyboru nie ma wolności.

Sytuacja, niestety, się nie zmieniła od tamtego czasu, ale solidarność kobiet wzrasta z dnia na dzień. Czy w swoim otoczeniu także ją odczuwasz?

Myślę, że nauczone patriarchatu kobiety potrzebują swojej przestrzeni na działanie. Nasza solidarność to ogromna moc, zmiany należy jednak wprowadzać od podstaw. Mężczyźni też są tu potrzebni. Przecież jeszcze niedawno facet wracał do domu z pracy i czekał na obiad. A nasze babcie pojęcie „ochoty” traktowały retorycznie. Teraz kobiety chcą rozwijać swoją samoświadomość, kreatywność, asertywność i pewność siebie. To niewątpliwie czas kobiet i mężczyzn, którzy je wspierają.