„Rewolucja w Chanel!!!” – to właśnie takie nagłówki pojawiły się na większości portali (włącznie z naszym) po pokazie francuskiego domu mody na jesień–zimę 2020/21, który w marcu tego roku odbył się podczas Paris Fashion Week. Wywołując tym samym ożywioną dyskusję w internecie. Co takiego się stało? Na wybiegu pojawiła się Jill Kortleve – modelka o wymiarach nieco większych niż większość jej koleżanek po fachu. Niby nic. A jednak była to pierwsza modelka plus size, która na przestrzeni ostatnich lat wzięła udział w pokazie marki. Cóż, wieloletni dyrektor artystyczny Chanel Karl Lagerfeld niezbyt przychylnie patrzył na dziewczyny, które nie noszą rozmiaru XS (być może dlatego, że lata temu sam walczył z nadwagą?). „Moda to magia i iluzja. Nikt nie chce oglądać na wybiegu grubych kobiet – powiedział w 2009 roku w wywiadzie dla niemieckiej edycji magazynu «Focus». I dodał: – Najwięcej do powiedzenia na temat wagi modelek na wybiegach mają grube, stare mamuśki, spędzające całe dnie przed telewizorem z paczką czipsów w ręce”. Hm, od zawsze słynął z niewyparzonej gęby. Teraz jednak nie żyje, a wraz z nim odeszła pewna epoka. Wcześniej narodził się bowiem ruch body positive, który od kilku sezonów rośnie w siłę.
fot. Getty Images
Body positive: Czas start!
Historia body positive sięga 1996 roku. Za założycielki ruchu uznaje się cierpiącą na zaburzenia odżywiania pisarkę Connie Sobczak oraz jej psychoterapeutkę Elizabeth Scott, które zapragnęły, by kobiety – wreszcie! – zaakceptowały swoje ciała. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ruch potrzebował czasu, by się przebić. Zwłaszcza w branży mody. O tym, że się udało, świadczy nie tylko wspomniany pokaz Chanel, ale i ostatnie show Fendi (kolejnej marki, na której czele do niedawna stał Lagerfeld). Wybrane ubrania z kolekcji zostały wówczas zaprezentowane przez dwie modelki plus size – Jill Kortleve (po raz kolejny!) oraz Palomę Elsesser. Pierwsze modelki plus size, które pojawiły się na wybiegu w całej, liczącej prawie sto lat, historii marki! Tym samym Fendi, jako jeden z ostatnich domów mody, dołączył do tych, które angażują modelki plus size. Niewiele wcześniej na ten krok zdecydowała się także inna marka, która dotychczas opierała się trendowi. Mowa o kultowej marce bieliźniarskiej Victoria’s Secret, która nie dość, że słynęła z rygorystycznych wymagań wobec swoich „aniołków”, zmuszając je do morderczych treningów i ostrej diety, ale i w swoich sklepach nie sprzedawała bielizny większej od tej w rozmiarze L. W dzisiejszych czasach to jednak nie do pomyślenia. Victoria’s Secret coraz częściej spotykała się z krytyką, drastycznie spadła też oglądalność retransmisji głośnego do niedawna pokazu marki – do tego stopnia, że ostatnia, ubiegłoroczna edycja show została odwołana (przyczyniły się do tego także inne problemy firmy, ale to temat na kolejny artykuł). Czy show powróci? Na razie nie wiadomo. W końcu i tak wszystko można obejrzeć teraz w internecie. I to właśnie on sprawił, a w szczególności social media, że branża mody nie mogła dłużej ignorować dziewczyn o rozmiarach większych niż S.
Klient nasz pan
Moda się zdemokratyzowała – przestała być elitarna i otworzyła się na ludzi. Dlaczego? „To odbiorcy zaczęli dyktować warunki” – w ostatnim wywiadzie dla nas zauważa Harel. I otwarcie mówią, że potrzebują ubrań także w większych rozmiarach. By ocenić skalę zjawiska, wystarczy w wyszukiwarkę Instagrama wpisać „#bodypositive”, bo właśnie tak swoje zdjęcia oznaczają dziewczyny, które kochają swoje ciała, nawet jeśli mają lekką nadwagę (lub po prostu masywniejszą sylwetkę). Wynik? Ponad 12 milionów postów. Jest popyt, jest podaż. Ruch body positive się przebił, bo marki odzieżowe dostrzegły, że mogą na tym zarobić. Modelki plus size regularnie pojawiają się już więc w kampaniach sieciówek, takich jak Zara, Mango czy H&M. A mniejsze, w tym polskie marki, z dumą angażują do zdjęć zwyczajne dziewczyny. Wystarczy wspomnieć Bodymaps, polski brand, szyjący kostiumy kąpielowe, który do jednej z ostatnich sesji zaprosił swoje klientki – w różnym wieku i o różnych typach figury. Przy okazji firma udowodniła, że w jej kostiumach każda kobieta wygląda pięknie. Inny przykład? Marka Nago, która do kampanii na wiosnę–lato 2020 nie tylko zaangażowała modelki o różnych typach sylwetek, zrezygnowała też z retuszu zdjęć. Wcześniej na podobny krok zdecydowała się marka Muuv, która sprawiła, że zniknęły nasze kompleksy na punkcie rozstępów. Zdjęcia z ubiegłorocznej letniej kampanii były bowiem najlepszym dowodem, że rozstępy mogą być piękne! Jedna z ostatnich kampanii w duchu body positive? „Love Fearlessly” marki Converse. Zdjęcia, do których zaangażowano m.in. Polę Bogdańską, Kaję Szulczewską, Radka Pestkę, Tycjanę czy Red Lipstick Monster, promują najnowszą kolekcję trampków marki (wszystkie zdobi nadrukowane hasło „Love Fearlessly”). Mają one jednak nie tylko promować buty, ale przede wszystkim przypominać, jak ważna jest samoakceptacja, i skłonić wszystkich – bez wyjątku – by spojrzeli na siebie przychylniej niż zwykle. Bo każdy z nas jest wyjątkowy. Więc i ty nie bój się pokochać siebie!
fot. materiały prasowe Converse